Byliśmy zakochani pierwszy raz, wszystko układało się dobrze przez 3 miesiące. Później dostawał jakieś ataki zazdrości, nie pozwalał mi wychodzić ze znajomymi. Przyznam, że raz miałam przez niego siniaki. ale to przecież było "niechcący". Często płakałam i byłam przybita przez to wszystko. Jednak kochałam go za bardzo żeby to skończyć, może nawet się bałam. To była moja pierwsza miłość i przeżyłam z nim swój pierwszy raz. Nie żałuję tego. Mam z nim dalej kontakt, ale myślę że to dlatego że nie mam wyboru. I wiecie co jest najdziwniejsze? Ja go dalej kocham.. On chce ze mną dalej być, obiecywał że się zmieni, stara się.. Chciałabym tego, ale wszystko się pomieszało i nie mogę. Czasem trzeba zakończyć toksyczny związek, który nie ma przyszłości, niż tkwić w nim w przekonaniu, że się wreszcie ułoży...
Pierwsza miłość zawsze wydaje się piękna. Na początku... Ale każdy kiedyś przeżyje to uczucie, nigdy nie chciałam się zakochać. Twierdziłam, że jestem za młoda. Ale stało się i byłam szczęśliwa.
Pierwsza miłość zawsze wydaje się piękna. Na początku... Ale każdy kiedyś przeżyje to uczucie, nigdy nie chciałam się zakochać. Twierdziłam, że jestem za młoda. Ale stało się i byłam szczęśliwa.
Czy ktoś z was miał podobną sytuację? Jak sobie radzicie?